Do 2030 roku 800 milionów miejsc pracy zostanie zautomatyzowanych. Co będzie wobec tego kluczową umiejętnością na rynku pracy?
Technologia v/s człowiek
Dzisiaj przyglądałem się przez chwilę jak spychacz ładował ziemię na ciężarówkę. Stałem tam z dzieciakiem w drodze do przedszkola. Naszła mnie oczywista konkluzja, że ta maszyna w ciągu minuty wykonuje pracę, którą ja wykonywałbym w ciągu godziny. Do tego się nie męczy. Maszyna jest w tym lepsza i każdy to wie.
Są jednak obszary, które wydają się nie do ogarnięcia przez maszyny.
Niegdyś tak myślano o szachach. Do momentu aż komputer IBM DeepBlue pokonał Garriego Kasparowa w 1996 roku. Jednak gra w szachy jest prostą zabawą w porównaniu do gry GO gdzie ilość kombinacji wynosi 10 do 750 potęgi. Warto przy tym wspomnieć, że ilość atomów we wszechświecie jest szacowana na 10 do 80 potęgi, co daje pewne pojęcie o skali trudności. Gra w GO uważana była za niemożliwą do opanowania przez maszyny w stopniu dorównującym człowiekowi. Ludzie doskonalą grę w GO od 2000 lat. Mistrzowie poświęcają jej całe dekady swojego życia.
Tymczasem w 2015 komputer AlphaGo pokonuje Lee Sedol – mistrza świata. Komputer wygrywa 4 z 5 gier i milion dolarów, przekazanych później na UNICEF.
Miazga.
To jednak nie wszystko. Następna wersja oprogramowania zwana AlphaGo ZERO uczy się już sama. Sama czyli bez pomocy. Na początku zna tylko podstawowe reguły gry. Trzeba pamiętać, że o ile zasady gry są trywialne, to sama gra jest arcytrudna.
Na początku AlphaGo nie potrafi grać w ogóle. Po 3 dniach jest lepsza niż wspomniany Lee Sedol, po 21 dniach pokonuje 60 zawodowych graczy i wygrywa 3:0 z mistrzem świata w 2017. Program jednak na tym nie poprzestaje. Uczy się nadal. Zaczyna być klasą samą dla siebie i zaczyna grać na poziomie niedostępnym dla ludzi. Po 40 dniach jest najlepszym graczem w GO który kiedykolwiek grał w tę grę w historii świata.
Spróbujmy się z tym faktem zmierzyć z tym faktem: 40 dni samodzielnego uczenia się v/s 2000 lat zbierania doświadczeń przez tysiące ludzi grających w GO!
Są też inne obszary, które do niedawna wydawały się zarezerwowane dla ludzi. W końcu co jak co ale piloci myśliwców to prawdziwe asy. Intuicja, doświadczenie, refleks, kreatywność, odwaga, fantazja, etc.
Gene Lee, pułkownik, pilot myśliwców przegrał w symulacji walki powietrznej z ALPHA. Byłoby to do przełknięcia, gdyby nie fakt, że przegrał z programem który został zainstalowany na… komputerze za 30 dolarów, Raspberry Pi.
Jak Lee sam później przyznał: „byłem zaskoczony, jak bardzo było to świadome i reaktywne (…) zdawało sobie sprawę z moich zamiarów”.
No dobrze, może muzyka. Muzyka jest absolutnie ściśle powiązana z naszą emocjonalnością i wrażliwością więc maszyny nie powinny mieć wstępu do tego świata. Jednak i tutaj nie zostają tak bardzo w tyle. Oto album skomponowany w całości przez maszynę. Nie jest źle, co?
Oczywiście zabawy sztuczną inteligencja idą w równie kreatywnych ale już nie tak bezpiecznych kierunkach. Przykładem jest problem zwany deepfake:
Największą obawę oczywiście budzą pomysły wykorzystania sztucznej inteligencji w przemyśle zbrojeniowym. W 2015 blisko 100 osób związanych ściśle z AI w tym takie postaci jak lon Musk były CEO TESLA, czy Mustafa Suleyman wystosowało list w którym przestrzegają przed tego typu zabiegami. UN chce zabronić powstawania takiej broni. Jednak nikt nie czeka na pozwolenie i taka broń powoli powstaje na przykład: Taranis nazwany tak na cześć celtyckiego boga – bezzałogowy bombowiec, który ma być w pełni gotowy do działania w 2030 roku, a wciąż usprawniane wersje czołgów współczesnych są oczywiście wzbogacane o sztuczną inteligencję np. Merkava Mk. 4 Barak.
To gdzie podąża rozwój technologii wojskowych dobrze wizualizuje ten film. Jednocześnie pamiętajmy, że wojna czwartej generacji czyli miksu polityki, informacji, ataków hackerskich, walk umundurowanych żołnierzy, przebranych żołnierzy i cywilów, nie ma jasnych linii frontu. Ona wciąga w cały kraj. Broń może być wykorzystana gdziekolwiek, przez kogokolwiek kto ma dostęp do nowoczesnej technologii, która z czasem będzie coraz bardziej dostępna i nie trzeba do jej wytwarzania metali ziem rzadkich.
Automatyzacja rutynowych działań jest oczywistą konsekwencją rozwoju technologii. Trochę mniej oczywistą jest automatyzacja działań, które rutynowe nie są. Jednak i tutaj rozwój sztucznej inteligencji pozwala w wybranych aspektach dorównać człowiekowi albo zostawić go daleko w tyle.
Pewni możemy być tylko jednego
Zmiana jest jedyną pewną rzeczą we współczesnym świecie. Mówimy o zmianie, która cały czas przyspiesza. Czego wobec tego mamy uczyć siebie i innych by dotrzymać kroku maszynie?
Najważniejsze kompetencje to…
Kiedy spytano Jeffa Weinera, CEO LinkedIn jakie są najbardziej pożądane kompetencje na rynku pracy, to wbrew oczekiwaniom nie powiedział, że kodowanie – co wydawałoby się oczywistą oczywistością. Tymczasem człowiek mający pełny wgląd w dane największego serwisu poświęconego relacjom zawodowym wskazał przede wszystkim na umiejętności miękkie”.
„(…) wciąż jesteśmy daleko od komputerów zdolnych do replikowania i zastępowania interakcji międzyludzkich „, powiedział Weiner. „To doskonała zachęta dla ludzi do rozwijania tych umiejętności, ponieważ te umiejętności będą cenione jeszcze przez dłuższy czas.”.
Kiedy spojrzymy na talenty, które według World Economic Forum będą potrzebne w roku 2022 i takie, które potrzebne być przestaną zauważymy to bardzo wyraźnie:
Metoda kija i marchewki stosowana z upodobaniem w naszych szkołach i zakładach pracy jest abstrakcyjnie nieprzystająca do potrzeb przyszłego rynku pracy. Dzieje się tak ponieważ jako społeczność niezależnie od skali, stosujemy utrwalone wzorce zachowań i nie potrafimy wyjść poza ich ramy.
Myślimy o relacji między ludźmi, o społecznościach tak jakby to były proste maszyny. Maszyny w których poszczególne elementy mają swoje wymiary, wagę, trwałość i funkcje opisaną w dokumentacji technicznej. Działy HR patrzą w takich firmach na ludzi jak na części zamienne. Czytają dokumentację techniczną zwaną opisem stanowiska i starają się dopasować człowieka do maszyny, za którą odpowiadają – często kompletnie bezrefleksyjnie sprawdzają poszczególne punkty w życiorysie do punktów w ogłoszeniu i są strasznie z siebie dumni, że potrafią wykonać tę arcytrudną pracę.
Podobnie jest w zarządzaniu. Procesy i procedury tworzą z ludzi „mistrzów odcinka”. Płacą im za świetne wykonywanie fragmentu większej pracy – niczym na dawnej taśmie produkcyjnej – pozostawiając resztę człowieka zupełnie bez uwagi. Tymczasem właśnie „ta reszta” w sumie razem jest w stanie dać organizacji to czego tak naprawdę szuka – zaangażowanie, kreatywność, rozwiązywanie trudnych problemów, samodzielność i na końcu odpowiedzialność.
Na funkcjonowanie zespołu czy społeczności trzeba spojrzeć bardziej z perspektywy organizmu. Relacje, interakcje, wartość dodana ma zupełnie inny wymiar i wymaga definitywnie bardziej holistycznego podejścia. Dopiero wtedy można doprowadzić do sytuacji w której ludzie – holistycznie zaangażowani w wykonywaną pracę – gdzie w środowisku wzajemnego zaufania i poczucia sensu oraz konkretnego celu do osiągnięcia, dają z siebie wszystko co chcą. Chcą, nie muszą.
[perfect_quotes id=”3673″]
Zmiany w edukacji
Od 2019 roku w Singapurze dzieci w młodszych klasach nie będą oceniane, w późniejszych oceny i rywalizacja będą także mocno ograniczane. Nacisk kładziony będzie przede wszystkim na umiejętność uczenia się i współpracę – rozwijanie podstawowej umiejętności potrzebnej w życiu zawodowym w czasie piątej rewolucji technologicznej.
Jack Ma, założyciel Alibaba Group, Chińskiego giganta e-commerce także podkreśla, że kluczowe umiejętności to współpraca, umiejętność szybkiej nauki i kreatywność. Czego współczesne systemy edukacji nie dostarczają.
Nauka nowych kompetencji
Jednak umiejętność uczenia się i współpracy to wciąż za mało by odnaleźć się w coraz to szybciej zmieniającym się środowisku pracy i życiu. Dlatego – szczególnie w Finlandii – kładzie się duży nacisk na to, by pomagać dzieciom zrozumieć to jak działa świat cyfrowy. Jakimi kieruje się prawami, jakie nowe możliwości daje. Chodzi o to by nie uczynić z młodych ludzi konsumentów, niezdarnie korzystających z uroków digitalizacji, ale sprawić by byli krytycznymi twórcami, kreatywnymi hackerami nowej rzeczywistości. By czuli się w nowym świecie jako pełnoprawni obywatele – ludzie potrafiący aktywnie zmieniać rzeczywistość wokół siebie, brać czynny udział w jej usprawnianiu.
Chodzi także o to by młodzi ludzie nie stali się ofiarami nowej rzeczywistości, by szybko – jako obywatele – rozpoznawali zagrożenia płynące z błędnych zastosowań digitalizacji i potrafili z nimi walczyć. Nie trudno sobie wyobrazić jak potężną władzę dają chociażby dane o obywatelach, przetwarzane w nowoczesny sposób, szczególnie jeżeli obywatele nie potrafią także ich wykorzystywać.
Zmiana status quo w zarządzaniu
Joanna Daley z IBM w 2017 roku powiedziała, że bardziej interesują ich ludzie z konkretnym doświadczeniem w kodowaniu niż ich dyplomy. Coraz więcej firm w tym takie jak Google czy Apple rezygnuje z wymagania posiadania dyplomu. Zawsze było tak, że dyplom był dowodem na to, że ktoś był w stanie go otrzymać. Nic poza tym. Nie gwarantowało i nie gwarantuje to ani doświadczenia, ani wiedzy ani otwartości, innowacyjności, kreatywności.
Wszystko to sprowadza się do tego, że czas zmienić styl zarządzania i uczenia. Jedno z drugim jest ściśle powiązane, bo jaka nauka takie zarządzanie i jakie zarządzanie taka nauka. Jedno wpływa na drugie.
Płaskie struktury, samodzielne zespoły, zaufanie to są cechy nowoczesnych zespołów
Nie da się ich zrobić w tydzień z ludzi, którzy przywykli do kija i marchewki, procesów, procedur i braku odpowiedzialności i samodzielności. Części z nich trudno będzie się odnaleźć, tak samo jak pies będący 10 lat na łańcuchu czuje się nieswojo gdy łańcuch zniknie. Wraz z łańcuchem pojawia się odpowiedzialność, nowe tereny do zbadania – pojawia się strach, niepewność, czasami nawet agresja.
Jednak wielu ludzi szybko odnajdzie się w nowej rzeczywistości i pomogą reszcie adaptować się do niej. Płaska, samo-organizująca się struktura pełna ludzi o dużym poziomie empatii, uruchamia w ludziach to co w nich najbardziej naturalne: chęć twórczego działania.
Doskonale oddaje to jedna z najbardziej celnych myśli jaką ostatnio przeczytałem. Jest nią poniższy cytat.
[perfect_quotes id=”3671″]
Odpowiedzialność w grupach zarządzanych z zachowaniem szacunku i zaufania do drugiego człowieka, gdzie samoorganizacja, empatia są równie ważne jak kompetencje, jest naturalnym stanem. Wewnętrzną potrzebą. Świętym Gralem kultury korporacyjnej, który jest nie do osiągnięcia przy innych – tradycyjnych – metodach zarządzania.
Jeżeli nie ma tej odpowiedzialności pochodzącej z wewnątrz, to zostaje tylko odpowiedzialność wymuszona. Kijem i marchewką. Wtedy zostaje coś co zna każdy pracujący w większej firmie człowiek: accountability, bo odpowiedzialność jest w sferze korpo-ideału do którego trzeba dążyć, ale którego się nigdy nie osiąga.
Podsumowanie
Żebyśmy jako społeczeństwo mogli aktywnie współtworzyć technologię, krytycznie ją usprawniać, a więc finalnie decydować o swojej przyszłości, musimy nie tylko ją zrozumieć ale musimy dotrzymać jej kroku. Zrozumieć, że nauka trwa całe życie i bardziej chodzi o to żeby uczyć się uczyć i zachować jak najdłużej przyjemność z uczenia się. Zrozumieć, ze współpraca w empatycznych środowiskach oparta na zaufaniu i prawdziwej odpowiedzialności (nie accountability) jest nowym standardem w zarządzaniu. Najfajniejsze jest to, że to w pewnej istotnej części nasz wybór. Wybór osób które chcą być zarządzane tak a nie inaczej, wybór osób które zarządzają, wybór osób które uczą i wybór osób które są uczone. Każdy z nas może dołożyć swoją cegiełkę do budowania nowych standardów.