Piąta rewolucja technologiczna jest już na horyzoncie i będzie wymagać od naszych dzieci zupełnie nowych umiejętności. Jak je tego nauczyć?
Jesteśmy wychowani w środowisku sprzyjającym hierarchii, bezmyślnego szacunku, posłuszeństwa i szkolnictwa rodem z XIX wieku, które ucznia idealnego upatruje w „żywej encyklopedii”, a idealnego pracownika w „żywym narzędziu”.
Był to pewnie całkiem sensowny wzorzec w czasach pańszczyźnianych i dobrze sprawdzał się podczas pierwszej rewolucji przemysłowej. Gdzie ludzie musieli robić co im się każe, a myślenie nie było dobrze widziane, szczególne to samodzielne.
Druga i trzecia rewolucja przemysłowa zdemokratyzowała ten model, ale oczekiwania wobec ludzi nie zmieniły się wiele. W tym systemie każdy mógł się wspiąć po szczeblach praktycznie na samą górę, jeżeli tylko dostatecznie mocno tego pragnął. Mocna hierarchia i posłuszeństwo pozostały filarami systemu, natomiast bezmyślność zastąpiono jej nową odsłoną: specjalizacją. Nowym ideałem został „mistrz swojego odcinka”.
Taki system wspiera w wspinaczce na szczyt wszystkich tych, którzy posiadają cechy psychopatyczne. Są absolutnie posłuszni szefowi i absolutnie bezwzględni dla pracowników. Wdrapanie się na ramionach kolegów na kolejny szczebel dawał +1 do władzy i +1 do pieniędzy. Myśl przewodnia: nie ważne jak tam dotrzesz, ważne że tam będziesz. No i oczywiście pamiętamy, że „gred is good„. W tym systemie cisi, pracowici i zdolni zasuwają, głośni zarządzają.
Czwarta rewolucja technologiczna wywołała kolejną zmianę. Proste prace zaczynają być masowo automatyzowane, a inne zadania wymagają nie tylko wysoce specjalistycznych umiejętności ale dosyć szerokiej wiedzy ogólnej. Informacja jest łatwo dostępna i wysoce przetworzona przez co łatwa do przyswojenia. Teraz by wiedzieć wystarczy rozumieć mechanizmy i wiedzieć gdzie szukać informacji. Prawdziwą wartość dodaną przynosi samodzielne myślenie. To zmienia sytuację, bo dobrze poinformowanymi i myślącymi ludźmi nie da się już zarządzać jak stadem baranów.
Nowa rzeczywistość i stare metody nie są kompatybilne. Manager ma wyznaczone cele tak jak w XX wieku, ale ma pracownika z XXI wieku. To napięcie może rozładować tylko gra pozorów. Dlatego nakazy są oprawiane w formę rozmowy. Pozwala to pracownikowi zachować poczucie, że się miał wpływ na dawno podjętą decyzję. Spowalnia także narastające poczucie bezsensu i zniechęcenie do pracy. Ostatecznie – dla dobra wszystkich – pracownik udaje że się dał przekonać, a manager udaje że zarządza.
Jednak czwarta rewolucja powoduje coś jeszcze.
Konkurencyjność firm zaczyna zależeć od tempa innowacji. Tempa które przyspiesza każdego roku. Dlatego największa wartością jest pracownik, który samodzielnie myśli, jest zaangażowany i twórczy. Odkrywa się też starą prawdę, że „co dwie głowy to nie jedna” i praca zespołowa zaczyna odgrywać coraz większą role. To jednak bardzo mocno gryzie się ze starymi metodami zarządzania. Manipulacyjna korpogadka budzi lekkie zażenowanie i odpycha. Osobowości psychopatyczne obniżają wyniki. Żeby nadać tempo innowacji trzeba oddać ludziom dużą część władzy. Tworzyć z nich samodzielne zespoły. Zaufać. Tępić dupków, likwidować politykę, a porażkę za którą dotychczas czekał firmowy szafot, wpisać w kulturę jako konieczny element postępu.
Ta zmiana dotyka tylko tych najbardziej innowacyjnych branż gdzie wysoka technologia jest napędem biznesu. Te które funkcjonują w mniej innowacyjnym środowisku i leniwie adaptują technologię, mogą nadal zarządzać w dawnym stylu bez większych konsekwencji. Co prawda zmiana mogłaby zwiększyć profity, ale większość ludzi woli melodie które już słyszała, więc tradycyjnie zmiany ogranicza do nowego firmowego samochodu i smartphona. Refleksja nad folwarcznym stylem zarządzania, przychodzi okresowo, gdy nastaje rynek pracownika. Wtedy Pan staje się na chwilę dobrym Panem.
Serfowanie na piątej fali
Nadchodzi jednak wielkimi krokami piąta rewolucja przemysłowa. Nasze dzieci będą w niej funkcjonować. Ostatnimi umiejętnościami jakie będą potrzebowały do osiągnięcia sukcesu, będzie encyklopedyczna wiedza, nastawienie na rywalizację czy bezmyślne czapkowanie przełożonym. Kluczowe będzie empatia, umiejętność pracy zespołowej, kreatywne rozwiązanie problemów, praca w płaskich strukturach, umiejętność i potrzeba nieustannego uczenia się i wykorzystaniu nowej wiedzy w działaniach praktycznych. Nie bez znaczenia będzie odwaga, radość z eksperymentowania, ciekawość świata.
Innymi słowy ważne będzie wszystko to, co aktualny system edukacji skutecznie tłumi. Tłumi bo system edukacji to system organizacji, które są zarządzane w tradycyjny i przestarzały sposób. Są tak zarządzane, bo ludzie nie mają gdzie doświadczać innego sposobu. Wiedzą ile wiedzą i nie wiedzą czego nie wiedzą. Koło się zamyka. Po prostu przestrzały system tworzy rozwiązania kompatybilne z nim samym.
Zarządzanie ma efekt społeczny
Dlatego ważne jest to, byśmy jak najszybciej w miarę swoich możliwości wdrażali we wszelkiego rodzaju organizacjach nowoczesne metodyki zarządzania. Uczyli siebie i członków zespołu nowego status quo – nowej jakości. Gdzie kreatywność, samodzielność, odpowiedzialność, praca w zespole, szacunek i empatia są kluczowymi kompetencjami. Nagrodą samą w sobie będzie obserwacja tego jak ludzie wokół nas odkrywają swoje talenty, nabierają pewności siebie, uczą się, że szczerość i empatia mają znaczenie biznesowe, a bycie toksycznym dupkiem nie jest premiowane. Wszyscy, którzy doświadczą nowej jakości zarządzania, będą mogli przekazać ją dalej. W efekcie mniej ludzi będzie upatrywało ideału ucznia w XIX wzorcach, a ideału pracownika w psychopatycznych korpo-gwiazdach. W pracy spędzamy 1/3 życia. Im mniej w tych 160 godzinach życia miesięcznie toksycznych i opresyjnych relacji, a więcej samospełnienia, motywacji i efektywności, tym lepsze życie społeczności. Zmiana stylu zarządzania staje się zadaniem nie tylko biznesowym ale także społecznym.
Ślepa uliczka
To co my rodzice możemy zrobić dzisiaj to zastanowić się przez chwilę nad tym czy zgłaszając dzieci do wyścigu szczurów, wiemy czy będą chociaż biegły we właściwym kierunku. Czy meta nie będzie przypadkiem ślepą uliczką. Czy nie stworzymy wzorcowego super dinozaura, tuż przed uderzeniem asteroidy.
Marketing?
Na koniec pytanie co to ma wszystko wspólnego z marketingiem?
W przeciwieństwie do większości, uważam, że jeżeli chcesz poprawić jakość usługi, musisz poprawić proces który tę usługę tworzy. Dlatego upatruję sukcesu marketingu a tym samym całej firmy w sposobie organizacji pracy. Szczególnie, że marketing i komunikacja jest jednym z najmniej zagrożonych przez automatyzację zawodów. Ludzie są i będą tutaj kluczowymi elementami układanki. Dlatego należy im stworzyć środowisko, gdzie każdy talent, każdy przejaw geniuszu i każdy kwant energii zostanie maksymalnie wykorzystany. Wszystko to mając na uwadze, że zadowolenie i samospełnienie jest jedynym naturalnym paliwem.