Patrzę na nową kreację i nie do końca widzę różnicę między tym co było a tym co ma być. Słyszę zapewnienia, że to ogromna różnica. Słucham, chcę uwierzyć ale mi nie wychodzi.
Było średnio i chaotycznie, a teraz będzie prawidłowo i po bożemu.
Problem w tym, że jest tylko jedna rzecz gorsza od przeciętności – przewidywalność. Można strawić nierówność i nijakość, bo gdzieś tam kryje się szansa na niespodziankę. Przewidywalność jest jak śmierć. Potem nie ma już nic. Koniec uwagi. Brak połączenia. Zero.
Moja intuicja zobaczyła wzór, powtarzalność, przewidywalność i krzyczała do mnie – uważaj, to nie to czego szukasz! Zazwyczaj daje mi spokój gdy ją usłyszę, ale nie tym razem. Nadal mną szarpie.
Po chwili się wydała druga tajemnica. Otóż oni nie wiedzą czy będzie lepiej! Oni to muszą dopiero przetestować przez parę miesięcy, za nasze pieniądze. Mówią to tak jakby mówili, że woda jest mokra, ziemia jest okrągła, a wszechświat nieskończony.
Żyjemy w świecie cyfrowym pełnym danych. Nie zawsze jest je łatwo zdobyć, a jeszcze trudniej przetworzyć, zrozumieć i wyciągnąć z niej wnioski. Jednak bazowanie na danych – twardych – pozwala wznieść się znacząco ponad przeciętność. Jednego jednak robić nie wolno – nie wolno odpuszczać.
Jeżeli agencja przynosi coś przewidywalnego, wtapiającego się w tło i nazywa to kreacją i na dodatek chce to przetestować za twoje pieniądze, to znaczy że jest źle.
Jak połączysz brak szacunku do danych i przewidywalność, to jednego możesz być pewien – nie masz do czynienia z agencją reklamową, to przebierańcy.