Oglądając wystąpienie Tima Browna byłem zaskoczony, że za pomocą zaledwie kilku prostych zabaw, można tak skutecznie obnażyć kreatywną niemoc. Narysuj swojego sąsiada w 30 sekund. Gotowi? Start!
Wśród osób siedzących a Sali zaczynają działać wyćwiczone społeczne mechanizmy. Ojej… ja nie umiem rysować. Wyjdę na beztalencie albo sąsiad się obrazi. Krępująca sytuacja. No ok. Rysuję, jestem w końcu wyluzowanym kreatywnym twórcą! Nieśmiało pokazuję swoje dzieło sąsiadowi i żeby rozładować sytuację mówię „przepraszam!”. O tak, to doskonałe słowo. Super. Inni też przepraszają, no… teraz widać, że to była tylko zabawa i zniknęło to nieprzyjemne napięcie!
Faktycznie najczęściej używanym słowem w takich sytuacjach bywa słowo „przepraszam”. Przepraszamy, bo się wstydzimy. Proste i niewinne ćwiczenie, a poziom wstydu na sali wzrósł do poziomów zarezerwowanych dla tabu!
Macie na kartce 30 kółek. Teraz zagospodarujcie je wszystkie w możliwie najkrótszym czasie, tak by każda z nich była rzeczą – słońcem, chmurą, lizakiem. Interesuje mnie ilość, nie jakość. Start! Szybkie sprawdzenie wyników i okazuje się, że zaledwie jedna osoba zarysowała 30 kółek. Dlaczego? Bo rysunek musi być dobry, każdy inny, lepiej nie powielać tego, o czym mówił prowadzący. Efekt? Tylko jedna osoba spośród kilkuset sprostała zadaniu! Sami się kontrolujemy, cenzorujemy własne pomysły – z jednej strony naturalna rzecz, z drugiej, dlaczego zabijać swoje pomysły? Skąd wiesz, który jest dobry a który nie? Który doprowadzi Cię do niezwykle ciekawego odkrycia, a które będzie po prostu społecznie poprawne i bezpieczne? Cenzurujesz, bo chcesz dopasować się do domniemanych wymagań środowiska, w którym działasz. Więcej, żeby dodać pikanterii własnej cenzurze, cenzurujesz się także po to by wydać się bardziej kreatywnym – czy kreatywna osoba zarysuje wszystkie 30 kółek tak by powstało 30 lizaków? To przecież najprostsze!
Dzieci bardzo chętnie wchodzę w różne role. Chcą poczuć jak to jest być strażakiem czy budowniczym. Ubierają sobie na głowę coś, co przypomina kask i raz są kominiarzem a innym razem policjantem. Ważne by wczuć się w scenę i poczuć jak to jest. W pewnym momencie – już, jako dorośli – nauczyliśmy się skryptów zachowań i norm społecznych, wtedy niechętnie odrywamy scenki. Według Tima Browna jest to jedna z podstawowych procedur podczas projektowania. Trzeba poczuć jak to jest być pacjentem, pielęgniarką, lekarzem czy wózkowym, żeby zrozumieć, co można udoskonalić lub zmienić. Projektuje się często rękami, przy pomocy najprostszych – wręcz przedszkolnych – narzędzi jak papier, plastelina i mazaki. Projektowanie prototypów jest wtedy nieprawdopodobnie szybkie, można tworzyć i przetwarzać, sprawdzać i znów poprawiać w ciągu dosłownie sekund! W ten właśnie sposób ilość przeradza się w jakość . Nie trzeba się tej ilości wstydzić, czyli auto-kontrolować. Jesteś tutaj twórcą, kimś, kto nie powinien się przejmować konwenansami. Oczywiście łatwo się mówi, gorzej z praktyką. Dlatego właśnie przyjazne środowisko i zakaz krytykowania jest jednym z podstawowych elementów składających się na coś, co nazywamy twórczą atmosferą.
Wszystko to przypomina zabawę, która wydaje się być po przeciwnej stronie powagi. Tymczasem te dwa stany zwane dywengercyjnym i konwergencyjnym nie są przeciwstawne – jak mówi Tim Brown – te stany mogą istnieć praktycznie jednocześnie.
Te i wiele więcej ciekawych myśli na temat kreatywności, włącznie z pouczającą historią o meskalinie – jednym z najsilniejszych narkotyków znanych ludzkości, możesz oglądnąć tutaj. Zachęcam.
Gdzie ilość rodzi jakość, a autokontrola zabija?
Oglądając wystąpienie Tima Browna byłem zaskoczony, że za pomocą zaledwie kilku prostych zabaw, można tak skutecznie obnażyć kreatywną niemoc. Narysuj swojego sąsiada w 30 sekund. Gotowi? Start!
Wśród osób siedzących a Sali zaczynają działać wyćwiczone społeczne mechanizmy. Ojej… ja nie umiem rysować.Wyjdę na beztalencie albo sąsiad się obrazi. Krępująca sytuacja. No ok. Rysuję, jestem w końcu wyluzowanym kreatywnym twórcą! Nieśmiało pokazuję swoje dzieło sąsiadowi i żeby rozładować sytuację mówię „przepraszam!”. O tak, to doskonałe słowo. Super. Inni też przepraszają, no… teraz widać, że to była tylko zabawa i zniknęło to nieprzyjemne napięcie!
Faktycznie najczęściej używanym słowem w takich sytuacjach bywa słowo „przepraszam”.Przepraszamy, bo się wstydzimy. Proste i niewinne ćwiczenie, a poziom wstydu na sali wzrósł do poziomów zarezerwowanych dla tabu!
Macie na kartce 30 kółek. Teraz zagospodarujcie je wszystkie w możliwie najkrótszym czasie, tak by każda z nich była rzeczą – słońcem, chmurą, lizakiem. Interesuje mnie ilość, nie jakość. Start! Szybkie sprawdzenie wyników i okazuje się, że zaledwie jedna osoba zarysowała 30 kółek. Dlaczego? Bo rysunek musi być dobry, każdy inny, lepiej nie powielać tego, o czym mówił prowadzący. Efekt? Tylko jedna osoba spośród kilkuset sprostała zadaniu! Sami się kontrolujemy, cenzorujemy własne pomysły – z jednej strony naturalna rzecz, z drugiej, dlaczego zabijać swoje pomysły? Skąd wiesz, który jest dobry a który nie? Który doprowadzi Cię do niezwykle ciekawego odkrycia, a które będzie po prostu społecznie poprawne i bezpieczne? Cenzurujesz, bo chcesz dopasować się do domniemanych wymagań środowiska, w którym działasz. Więcej, żeby dodać pikanterii własnej cenzurze, cenzurujesz się także po to by wydać się bardziej kreatywnym – czy kreatywna osoba zarysuje wszystkie 30 kółek tak by powstało 30 lizaków? To przecież najprostsze!
Dzieci bardzo chętnie wchodzę w różne role. Chcą poczuć jak to jest być strażakiem czy budowniczym. Ubierają sobie na głowę coś, co przypomina kask i raz są kominiarzem a innym razem policjantem. Ważne by wczuć się w scenę i poczuć jak to jest. W pewnym momencie – już, jako dorośli – nauczyliśmy się skryptów zachowań i norm społecznych, wtedy niechętnie odrywamy scenki. Według Tima Browna jest to jedna z podstawowych procedur podczas projektowania. Trzeba poczuć jak to jest być pacjentem, pielęgniarką, lekarzem czy wózkowym, żeby zrozumieć, co można udoskonalić lub zmienić. Projektuje się często rękami, przy pomocy najprostszych – wręcz przedszkolnych – narzędzi jak papier, plastelina i mazaki. Projektowanie prototypów jest wtedy nieprawdopodobnie szybkie, można tworzyć i przetwarzać, sprawdzać i znów poprawiać w ciągu dosłownie sekund!W ten właśnie sposób ilość przeradza się w jakość . Nie trzeba się tej ilości wstydzić, czyli auto-kontrolować.Jesteś tutaj twórcą, kimś, kto nie powinien się przejmować konwenansami. Oczywiście łatwo się mówi, gorzej z praktyką.Dlatego właśnie przyjazne środowisko i zakaz krytykowania jest jednym z podstawowych elementów składających się na coś, co nazywamy twórczą atmosferą.
Wszystko to przypomina zabawę, która wydaje się być po przeciwnej stronie powagi. Tymczasem te dwa stany zwane dywengercyjnym i konwergencyjnym nie są przeciwstawne – jak mówi Tim Brown – te stany mogą istnieć praktycznie jednocześnie.
Te i wiele więcej ciekawych myśli na temat kreatywności, włącznie z pouczającą historią o meskalinie – jednym z najsilniejszych narkotyków znanych ludzkości, możesz oglądnąć tutaj. Zachęcam.