Czy chodzi o to że innowatorzy są tak roztargnieni że zapomninają jak wyciągnięcie kluczyków z samochodu? Nie.
Kiedy zapytasz kogoś co jest powodem tego, że inwestycje w innowacyjne projekty w Polsce kuleje, co bardziej zorientowani przytoczą kilka poniższych problemów:
Po stronie inwestorów:
- niezrozumienie czym jest inwestycja dużego ryzyka
- brak doświadczenia w pozyskiwaniu funduszy na inwestycje
- brak doświadczenia w prawnych rozwiązaniach
- ograniczony budżet inwestorów
Po stronie projektodawców:
- niezrozumienie celów biznesowych
- niezrozumienie wagi zarządzania, marketingu i brak wiedzy o finansach
- zbytne skupianie się na rozwiązaniach technicznych zamiast biznesowych
- nierealnie wysoka wycena projektu
- obawa przed utratą kontroli nad przedsięwzięciem
Mówiąc krótko: system w którym przyszło żyć i pracować projektodawcom i inwestorom jest nieprzyjazny, rzeczy które powinny być proste są skomplikowane, na każdym kroku wyrastają formalne przeszkody, co zabija entuzjazm i zmusza do niepotrzebnej gimnastyki, zniechęca i budzi brak wiary. Gdyby nie to, wszystko szłoby gładko.
Prawda jest jednak inna.
Matką wszystkich tych problemów jest nasza mentalność. Jesteśmy jednym z najmniej ufnych narodów na świecie – nasze zaufanie społeczne od pokoleń jest na bardzo niskim poziomie. W każdym kolejnym pokoleniu utrwala się przekonanie, że ufność to forma naiwności, a naiwność jest złem. Nadanie pozytywnej cesze charakteru negatywnego, otwiera drogę do społecznej akceptacji niewłaściwych zachowań. W tym wypadku oszustwo przestaje być nazywane oszustwem, a jedynie wykorzystaniem okazji, konsekwencją dziury w systemie bądź naiwności drugiej strony – zawsze jednak powodem do dumy. I tak oszust staje się bohaterem. Ufność okrzyknięta jest głupotą, a naiwność chorobą. W ten sposób koło się zamyka, a abberacja staje się społeczną normą. Norma zaś trafia do umysłów kolejnych pokoleń jak wzór zachowania. Nawet jeżeli sami nie doświadczyli oszustwa na własnej skórze, ich neurony lustrzane pięknie odzworowują postawy panujące w otoczeniu i je przyswajają.
Na tę przypadłość cierpią głównie kraje postsocjalistyczne oraz część krajów śródziemnomorskich, w tym Hiszpania, Portugalia, Włochy i Grecja. Dziwny zbieg okoliczności, że akurat te zostaly dotknięte przez kryzys w szczególny sposób? Jak to opisuje Michael Lewis nawiaując do Grecji, państwa o podobnie niskim poziomie zaufania: “Nikt nie ufa państwu na tyle, by płacić podatki. I ten brak zaufania ma bardzo rozsądne uzasadnienie. Jeśli okradasz budżet jedną ręką, trudno jest drugą dodawać coś do wspólnego państwa, bo wiesz najlepiej, jak ono jest skorumpowane”. Coś w tym jest. Ludzie tych nacji ufają tylko rodzinie. Pozostali z sąsiadami na czele są mocno podejrzani.
Taka postawa jednak naturalnie ogranicza wspólpracę, a tym samym rozwój i modernizacje społeczeństw. Wpływa na obniżenie dochodów firm i zarobków osób fizycznych, obniża się także poziom szczęścia. Obowiązywanie takich norm w oczywisty sposób wpływa także na relacje biznesowe. Z jednej strony rosną koszty transakcji biznesowych, a ich malej ich szybkość. Zamiast zajmować się biznesem, zastanawiamy się czy aby ktoś inny nie zarobi więcej na moim wysiłku niż ja. Nie płacenie faktur, nie płacenie podatków, wykorzystywanie pracowników – wszystko to ma swoje korzenie w braku zaufania. Wszystko zgodnie z zasadą, że jeżeli nie ja jemu, to wcześniej czy później on mnie.
Konsekwencje dotykają także finansowania i wdrażania innowacji. Z jednej strony zaczynamy nazywać innowacją naszą kulturową zdolność do wykorzystywania dziur w systemie – jesteśmy z tego dumni, bo nikt inny nie potrafi tak kombinować jak my! Jednak z drugiej jednak strony nie potrafimy współpracować miedzy sobą, co jest kluczowe do wdrażania innowacji. Dopuszczamy współpracę tylko wtedy gdy stajemy się do siebie podobni bo jedziemy na jednym wózku. Dzieje się tak zazwyczaj gdy mamy wspólnego wroga. Wtedy kooperacja wychodzi nam doskonale. Problem polega na tym, że gdy znika wróg, znów dostrzegamy różnice między sobą i brak zaufania zbiera żniwo. W takim środowisku inwestycję w innowacje postrzega się jako potencjalną próbę wyłudzenia środków. Dlatego inwestorzy chcą się upewnić za wszelką ceną, że ich inwestycja będzie bezpieczna, co znów budzi wśród projektodawców niepokój, że zostaną wykorzystani. W ten sposób proste sprawy się komplikują. Współpraca zamiast kwitnąć, zanika, za to nasila się brak zaufania.
Zaufanie między ludźmi w społeczeństwie nazywane jest – nomen omen – kapitałem społecznym. Kapitał społeczny opisuje poziom otwartości na obcych oraz spójność i jednolitość zasad wyznawanych w społeczeństwie. Mówi się o “kapitale pomostowym” czyli poziomie zaufania i stosowania pewnych norm w stosunku do obcych, oraz o “kapitale wiążącym” czyli zaufaniu do rodziny i ludzi o podobnych dochodach i sytuacji. Kraje o wysokim kapitale społecznym pomostowym, jak na przykład Norwegii, Danii, Japonia, USA, Finlandii, Australia, Kanada czy Nowa Zelandia rozwijają się szybciej, firmy szybciej realizują swoje cele,a ludzie są bardziej szczęśliwi i więcej zarabiają.
Warto pamiętać o tym, że źródłem innowacji jest współpraca i jej szybkość. Brak zaufania niszczy współpracę i dramatycznie wydłuża dogadywanie się stron – czasami ją uniemożliwia – utrudniając skupienie się na głównym celu. Jeżeli chcecie żeby ktoś zaryzykował swoje środki inwestując je w twój projekt, musisz podjąć ryzyko zaufania. Ta inwestycja z pewnością się zwróci obydwu stronom.
Brak zaufania jest pułapką. Tkwimy w niej jak ryba w wodzie, nie dostrzegając jego właściwości – dla nas to środowisko naturalne. Czasami tylko nie możemy zrozumieć, dlaczego ten Norweg gdy wychodzi z samochodu do sklepu, zostawia kluczyki w samochodzie. Idiota?